Witajcie :o)
Tak, tak, tak… ja też zawitałam do Rossa 😉 Choć to nie było takie proste! Jestem na zwolnieniu L4 z powodu zwichniętej kostki więc dojść do Rossmanna na prawie drugą stronę ulicy było wyczynem! Ale czego się nie robi dla magicznego – 40%.
O dziwo nie były to zakupy na pełnym spontanie, a planowane! Dobrze wiedziałam po co kuśtykam…
Moim głównym celem była kredka MaxFactor Kohl Pencil 090 Natural Glaze. Matowa, cielista kredka to rzadkość, a taka mi się już dawno marzyła, ale dać za nią 26 zł?! Nie…. wolę 15,50 zł 😛
Kolej na szafę Rimmel. Zakochałam się bez pamięci w szminkach LASTING FINISH BY KATE MOSS. Są MEGA trwałe, genialnie nawilżają usta i mają mocne, kryjące kolory. Do mojej trójeczki czyli odcienia #10, #20, #22 dołączyła nowa, dość niewinna w kolorze siostra #16. Piękne połączenie różu, łososia i moreli.
Do koszyka trafiła także nowość od Rimmel a mianowicie szminka w płynie Apocalips. Już wcześniej miałam upatrzony kolor: Rimmel Apocalips 501 Stellar. Po prostu sam sex na ustach… to jest najlepsze określenie dla tego koloru. Mieszanka czerwieni i mocnego różu w wersji porażającej.
Na koniec rozglądnęłam się dokładnie po wszystkich szafach i przypomniałam sobie o zachwalanej pod niebiosa w sieci Lovely Curling Pump Up Mascara. Za 5 zł to aż grzech nie wziąć ;P
Jak już dokuśtykałam do domu (5 minut drogi zajęło mi jakieś 20 minut ;[ ) zawitał do mnie pan listonosz z paczuszką z moimi rzęsowymi zakupami. Moja przyszła szwagierka poprosiła mnie, abym to ja wykonała makijaż na jej ślub więc musiałam zaopatrzyć się w dobre rzęsy. Wybór był oczywisty… ARDELL! Ardell Natural Demi Wispies Black i Ardell Accent 318 Black.
Szkoda tylko, że akurat takie promocje robią na koniec miecha jak człowiek ma prawie 0 zł na koncie ;P parę rzeczy jeszcze bym drapnęła, ale ograniczyłam się do niezbędnego minimum. Pochwalcie się w komentarzach co Wy kupiłyście, bo wiem, że na pewno coś upolowałyście 😉