Znowu piasek?! Wibo WOW Glamour Sand nr 2

Witajcie

Tak! Znów piasek! Mam ostatnimi czasy jakieś lekkie zbzikowanie na punkcie tego efektu na pazurach. O dziwno na razie mam tylko 3 lakiery piaskowe…. ale pewnie to się zmieni, bo właśnie teraz w marcu jest premiera nowej kolekcji Wibo „CANDY SHOP”: lakiery z efektem piasku w nowych cukierkowych kolorach czyli pastelach na wiosnę więc pewnie jakiś drapnę.

Wibo WOW Glamour Sand nr 2

Continue reading

Bardzo niskobudżetowa NAKED czyli… Lovely Nude Make Up Kit

Witajcie

Całkiem niedawno LOVELY wypuściło nowość, a mianowicie Nude Make Up Kit. Już teraz trochę przewrotnie nazwana została paletką Naked dla ubogich. Czy słusznie?!

Lovely Nude Make Up Kit

Continue reading

Testuję Kosmetyki ORIFLAME!

Witajcie

Po raz kolejny przychodzę do Was z garścią recenzji kosmetyków Oriflame. Tym razem trafiło się dużo zapachów! Jak wiadomo lepiej powąchać niż opisywać, ale postaram się najwierniej jak się tylko da przekazać Wam te doznania zapachowe….

IMG_0002

Continue reading

Promocyjne szaleństwo czyli… – 40% w Rossmannie i SuperPharm – moje łupy

Witajcie

Drogerie totalnie powariowały i zafundowały Nam na koniec listopada promocję – 40% i w Rossmannie i w SuperPharm i w Hebe!

IMG_0038 Continue reading

Kosmetyczne HITY i KITY Październik 2013

Witajcie

W tym wpisie przychodzę do Was moje Kochane lekko spóźniona z moim ulubieńcami kosmetycznymi w miesiącu październiku. Niestety mam też dla Was dwa kity, ale zacznijmy od tych ulubionych i ukochanych…

IMG_0006

Continue reading

Makijaż: Idealny brązowy cień dla zielonych oczu

Witajcie

Jak wiadomo idealnie kontrastującymi i wydobywającymi kolorami dla zielonej tęczówki są oczywiście brązy i fiolety. A jak by tak mieć brąz  i fiolet w jednym cieniu?! Toż to byłby ideał!

Idealny brązowy cień dla zielonych oczu Continue reading

Kosmetyczne HITY: Lipiec, Sierpień, Wrzesień 2013

Witajcie
Korzystając z przymusowego wolnego (paskudne przeziębienie) postanowiłam napisać dla Was notkę o moich ulubieńcach ostatnich miesięcy. Mimo, że mnie nie było na blogu w lipcu i sierpniu dużo kosmetyków przewinęło się przez moje ręce. Wybrałam te, z których korzystam na co dzień lub wracam za każdym razem gdy ich potrzebuję.
Zapraszam Was na przyjemną lekturę moich Kosmetycznych Hitów: Lipca, Sierpnia i Września 2013 roku. 😉
Zacznę od makijażu, bo jest tego znacznie mniej, ale za to treściwie. W ciągu tych kilku miesięcy miałam parę ważniejszych wyjść. Na takie okazje najlepiej sprawdzają się kosmetyki do zadań specjalnych, o przedłużonym działaniu, które sprawią, że makijaż będzie naprawdę trwały i wyjątkowy.
Mariza Selective Matująca Baza pod makijaż (15 ml / 28,80 zł)
Dobra baza pod makijaż to niezbędnik makijażu ślubnego czy wieczorowego, ale ta baza jest na tyle dobra i bezpieczna, że świetnie służy także na co dzień a to rzadkość. Baza ta daje jedwabiście matowe wykończenie. Skóra jest satynowa, ale matowa! Intensywnie wygładza powierzchnię skóry, zmniejszając widoczność rozszerzonych porów i innych niedoskonałości. Dodatek witaminy E nie dopuszcza do nadmiernego przesuszenia naskórka, a jednocześnie reguluje nadprodukcję sebum. Baza usprawnia aplikację każdego podkładu. Niezastąpiona w sytuacji, kiedy chcesz mieć perfekcyjny makijaż przez cały dzień, ale bez konsekwencji obciążania skóry czy zapychania porów. Bardzo wydajna, bo już niewielka ilość wystarczy na całą twarz. U mnie sprawdził się przy makijażu ślubnym gdzie musi przetrwać w idealnym stanie całą noc, ale też w makijażu dziennym gdzie nie mam obawy, że obciąży moją skórę czy podrażni! IDEALNA!
Rimmel Lasting Finish by Kate Lipstick (4 g / ok 18 zł)
Według mnie to NAJLEPSZA drogeryjna szminka. Są MEGA trwałe, genialnie nawilżają usta i mają mocne, kryjące kolory. Będąc na weselu złapałam się na tym, że po zjedzeniu obiadu pobiegłam do łazienki, bo byłam przekonana, że pół szminki na pewno zjadłam. Byłam mocno zszokowana patrząc się w lustro i widząc, że praktycznie szminka na ustach jest nienaruszona. Przez całą tą noc poprawiłam ją może razy czy dwa! Teraz już wiem, że idealna i trwała czerwień na ustach (i nie tylko) to wyłącznie szminka od Rimmel. Tylko w przypadku tej szminki mam 100% pewność, że moje usta będą wyglądać obłędnie przez wiele godzin.
 Ardell Natural Demi Wispies Black (para / ok 15 zł w internecie)
Niestety natura nie obdarzyła mnie bujnymi i pięknymi firankami rzęs. Sztuczne rzęsy dają naprawdę efekt wow szczególnie w makijażu wieczorowym, ale jednak są troszeczkę problemowe w aplikacji i jednak widoczne. Rzęsy Ardell to już zupełnie inna bajka! Niezwykle łatwo się zakładają, lekko i idealnie noszą, wyglądają niezwykle naturalnie jak na sztuczne rzęsy. Świetny, koci kształt. Mają bardzo cieniutką żyłkę dzięki czemu bardzo łatwo ją ukryć. Według mnie powinny być pierwszym wyborem dla początkujących z sztucznymi rzęsami, bo prawie same się nakładają. Do tego są bardzo trwałe, bo te, które widzicie na zdjęciu były już używane kilkakrotnie i nadal są w dobrym stanie. Można je nawet delikatnie czyścić w płynie do demakijażu i będą jak nowe. Szkoda, że moje własne, prawdziwe rzęsy nie są takie jak te Ardell… :/
Oriflame Neo Chic Nail Polish w kolorze Mint Pear (szt. / 20 zł)
Wreszcie znalazłam idealny odcień mięty! Przepiękny, pastelowy, kremowy kolor mięty. Nie za niebieski, nie za zielony. Wystarczą tylko dwie warstwy do pełnego krycia i trzyma się niezwykle długo na pazurach. Wygląda kobieco, świeżo i elegancko. Idealny na lato i nie tylko…
Przejdźmy teraz do pielęgnacji. Tym razem sprawdziły się u mnie kosmetyki dość tanie, łatwo dostępne, drogeryjne lub z katalogów. Tanie nie znaczy gorsze…
L’oreal Elseve Eliksir Upiększający dla włosów farbowanych (100 ml / ok 40 zł)
To jest mój HIT TEGO ROKU! Olejków wszelkiej maści bałam się jak diabeł święconej wody. Tłuste, obciążają włosy, można je stosować jako kuracja, ale na noc. Takie działanie nie przy mojej fryzurze. I oto objawienie! Kupiłam ten olejek przy okazji promocji w SuperPharmie. Po pierwszym użyciu zakochałam się i tak jesteśmy razem dzień w dzień już od pół roku. Bogata formuła o lekkiej, nietłustej konsystencji doskonale odpowiada na potrzeby włosów farbowanych, chroniąc je przed negatywnym działaniem promieni słonecznych oraz wypłukiwaniem się koloru. Podkreśla żywy i wyrazisty kolor, pielęgnując, dyscyplinując i dodając włosom blasku oraz miękkości bez obciążania fryzury! Powstał z unikalnego połączenia sześciu ekstraktów z olejków kwiatowych (lotos, rumianek, gardenia tahitańska, maruna, róża oraz len). Można ją stosować codziennie: na suche włosy chroniąc podczas stylizacji oraz aby je wygładzić, nadać blasku, na mokre włosy, aby ułatwić rozczesywanie, chronić przed gorącym powietrzem suszarki czy też jako codzienna odżywka bez spłukiwania lub jako wyrafinowane wykończenie fryzury dla nadania połysku i zdyscyplinowania włosów. We wszystkich tych trzech kombinacjach sprawdza się świetnie, ale w przypadku moich krótkich włosów najlepszy efekt jest gdy nakładam ten eliksir na mokre włosy. Na suche włosy efekt jest na tyle mocny (włosy bardzo miękkie, błyszczące, lekkie, sypkie), że utrudnia to mi układania mojego irokeza. Ale dla właścicielek długich włosów to będzie najlepsza metoda na ten olejek. Tak czy siak jak by go nie stosować jest GENIALNY! Do tego wszystkiego bardzo wydajny, bo obdarowałam nim parę osób, a nadal nie dotarłam nawet do połowy opakowania. Jedna lub dwie pompeczki jak dla mnie na co dzień wystarczą.
PharmaCF Venus Pianka do golenia z ekstraktem z żurawiny (200 ml / ok 5 zł)
Piankę Venus można dostać dosłownie wszędzie, nawet w hypermarketach. Tania i skuteczna. Wcześniej miałam wersje z melonem, ale dopiero ta z żurawiną tak naprawdę mnie zachwyciła. Pianka jest bardzo tania, wydajna, gęsta i świetnie trzyma się skóry przy depilacji. Wyciąg z żurawiny wzbogacony witaminą E ma silne działanie regenerujące i nawilżające jednocześnie. Składniki aktywne działają kojąco i łagodząco – skóra pozostaje optymalnie nawilżona, wygładzona i wyciszona. Zauważyłam nawet, że po goleniu z tą pianką odrastające włoski nie wrastają. Do tego ma świetny zapach owoców leśnych! Czego chcieć więcej?! 🙂
On Line Harmony Sól pieniąca do kąpieli Figa (600 g / ok 6,50 zł)
Dostałam ją do testów od Forte Sweden. Jak ją zobaczyłam to sobie pomyślałam: „Sól jak sól. Co może być bardziej odkrywczego w soli?”. Jednak po pierwszym użyciu miło mnie zaskoczyła. Sól bardzo ładnie rozpuszcza się w wodzie i lekko ją zabarwia na kolor różowy. Rzeczywiście się pieni choć jest to delikatna, miękka, mała pianka, która całkiem długo się utrzymuje. Głównie używam tej soli do moczenia nóg. Sól naprawdę odpręża i relaksuje. Bardzo dobrze zmiękcza skórę sprawiając, że jest bardzo delikatna w dotyku. Ekstrakt z figi znany jest ze swoich właściwości zmiękczających, dogłębnie nawilżających naskórek i nadających mu jedwabistą gładkość. Efekt naprawdę niesamowity – nogi mięciutkie, delikatne, jakby pokryte niewidzialną balsamową otoczką. W wersji do kąpieli zastąpi nam sól i płyn do kąpieli i balsam, bo to produkt prawie 3 w 1. Moja wersja z figą ma dość specyficzny, bardzo słodki, landrynkowy zapach, ale bardzo przyjemny i relaksujący. Następnym razem gdy będziecie kupować sól to sięgnijcie po tą! Wasz portfel będzie Wam wdzięczny, ciało przepięknie zadbane, a umysł zrelaksowany.
Bourjois Express Eye Makeup Remover (200 ml / ok 17 zł)
Moje poszukiwania idealnej dwufazówki do zmywania mojej wodoodpornej maskary nadal trwają i na razie zatrzymały się na kosmetyku od Bourjois. Idąc tropem mojej ukochanej wody micelarnej właśnie od Bourjois, która miesiąc w miesiąc jest na mojej łazienkowej półce (KLIK), pomyślałam, że sięgnę po jej dwufazowego brata. Okazało się, że i płyn dorównuje jakością wodzie micelarnej. To co najbardziej przypadło mi do gustu to to, że płyn nie jest tłusty i nie zostawia białej mgły na oczach jak większość dwufazówek. Twarz nie jest po nim ani lepka, ani tłusta, nie ma żadnego nieprzyjemnego filmu na skórze. Za taką samą cenę jak większość dwufazówek dostajemy dwa razy większą pojemność co jest na duży plus. Radzi sobie świetnie ze zmywaniem każdego rodzaju kosmetyków kolorowych, ale czy jest taki ekspresowy przy zmywaniu wodoodpornego makijażu?! Tu bym się jednak kłóciła. Wprawdzie daje sobie radę z produktami wodoodpornymi, ale trzeba dać mu trochę czasu żeby je rozpuścił i usunął, więc nie unikniemy pocierania wacikiem. Do zwykłego makijażu jest idealny, zmywa wszystko za jednym dotknięciem wacika. Także jest to bardzo dobra dwufazówka, która jest pozbawiona minusów przeciętnego płynu dwufazowego, ale ma drobne problemy z makijażem wodoodpornym…
Bourjois Fresh Cleansing Gel (150 ml / ok 13 zł)
Swoją rodzinkę burżujów powiększyłam o jeszcze jednego członka gdy poszłam do Rosska po coś do mycia buzi. Przeczytawszy opis na odwrocie tubki: „Odświeżająco – oczyszczający żel wzbogacony o ekstrakt z ogórka. Sprawia, że cera jest idealnie czysta a skóra nawilżona i odświeżona. Nie zawiera alkoholu. Dla wszystkich rodzajów cery” pomyślałam, że to brzmi całkiem ciekawie i dość prosto, a nie miliony obietnic co ma robić żel do mycia twarzy. Produkt jest w postaci żelu, a w kontakcie z wodą na twarzy zamienia się w emulsję więc się nie pieni a zamienia się w taki rodzaj mleczka myjącego. Ma bardzo świeży zapach (dobrze, że nie ogórkowy, bo osobiście go nie znoszę). Twarz po użyciu jest czysta, świeża, nie przesuszona. Bardzo przyjemny, prosty, zwykły, nieskomplikowany żel do mycia twarzy choć muszę przyznać, że parę razy przy mojej cerze mieszanej miałam taki trochę niedosyt i uczucie nie idealnej czystej skóry więc dla cery tłustej i trądzikowej może być zdecydowanie za słaby.
Oriflame Pure Skin Shine Control Cream (50 ml / 23 zł)
Wreszcie znalazłam mój idealny, matujący krem na dzień pod makijaż. Pewnie nigdy nie zwróciłabym na niego uwagi w katalogu więc całe szczęście, że dostałam go do testów. Właśnie tak odkrywa się perełki wśród kosmetyków. Efekt matowienia jest genialny. Bardzo łatwo go zauważyć gdy nałożymy go na błyszczącą się buzię. Nakładasz i buzia od razu jest matowa, sucha i gładka. Nie trzeba czekać aż się wchłonie i zadziała. Ten krem robi to za pstryknięciem palcami. Matuje, ale przy tym jest bardzo komfortowy w noszeniu. Skóra na twarzy nie jest ściągnięta czy przesuszona ani też nie reaguje nadmierną produkcją sebum. Efekt matu i nawilżenia na raz? Z tym kremem to możliwe! Świetnie współgra z różnymi podkładami: nie rolują się, nie zmieniają koloru czy konsystencji. Dla mnie osobiście idealny krem na dzień. Tego efektu właśnie oczekuję. Efekt utrzymuję się mniej więcej 8 – 10 godzin. Jeśli chodzi o inne jego właściwości jak zmniejszenie porów czy zapobieganie powstawaniu wyprysków to powiem szczerze, że minimalne efekty są, ale głównym jego atutem jest MAT, MAT i jeszcze raz MAT! Tubeczka jest dość mała i poręczna, ma 50 ml kosmetyku. Krem w swojej konsystencji jest dość tępy w nakładaniu, ale nie jest to jego wadą. Jedyne co mi osobiście przeszkadza to zapach. Dość dziwaczny zapach (mi się kojarzy Z zapachem palonego wosku na cmentarzu – sorry za skojarzenia), który naprawdę może przeszkadzać, ale to tylko jedyny jego mankament. Posiadaczki skóry mieszanej – powinnyście go spróbować! Będziecie zadowolone! 🙂
Avon Planet Spa Luksusowy żel wygładzająco – rewitalizujący na okolice oczu z ekstraktem z czarnego kawioru (15 ml / 25 zł)
Wypaczyłam go parę miesięcy temu na jakieś promocji za 5 zł nie wiedząc o nim nic. Czekał na swoją kolej. Wzięłam go ze sobą na wyjazdowy urlop. Mały, niepozorny, z dość długaśną nazwą, ale…. okazał się bardzo dobrym kosmetykiem. Jestem kobietą jeszcze przed 30-stką więc jeszcze nie mam potrzeby stosowania kosmetyków stricte liftingujących i wygładzającyh, ale przez to, że dużo się maluje parę zmarszczek wokół oczu mi przybyło.  Ten żel to taka lekka forma wygładzającego kremu pod oczy. Faktycznie jest skuteczny, zauważyłam lekkie spłycenie zmarszczek pod oczami choć to nie jest spektakularny efekt na który musimy sobie poczekać przynajmniej miesiąc. Nadaje się zarówno pod oczy jak i na powieki, nie podrażnia śluzówki oka nawet jak dostanie się przed przypadek. Szybko się wchłania i nie pozostawia tłustego filmu. Ma bardzo ciekawy wygląd, bo jest to przeźroczysty żel opalizujący na fioletowo i złoto i myślałam, że tak samo będzie świecić się skóra, ale na skórze jest kompletnie bezbarwny. Fajne zakończenie tubeczki ułatwia aplikację pod oczami (taka końcówka jak przy zwykłych błyszczykach w tubkach). Niby taki niepozorny, a jednak siłę ma! Polecam spróbować przy kolejnej promocji za 5 zł ;P
To na tyle moich hitów ostatnich miesięcy. Mam nadzieje, że Was nie zanudziłam i dzięki temu wpisowi znalazłyście coś ciekawego dla siebie 🙂
A co Was ostatnio miło zaskoczyło?! Myślałyście, że to nic takiego, a tu… niespodzianka. Podzielcie się tym ze mną w komentarzach. Chętnie poczytam….

Nowości w mojej kosmetyczce…

Witajcie :o)

Przez ostatnie 2 – 3 miesiące totalnego postu jeśli chodzi o zakupy kosmetyczne postanowiłam dać sobie na luz i troszeczkę mnie poniosło…. te promocje, fajne ceny, zachcianki… wiecie jak to jest Dziewczyny ;P



Zaczęło się dość niewinnie w Douglasie, bo jak wiecie (albo i nie) kosmetyki NYX są już dostępnie w Polsce właśnie w perfumeriach Douglas. Oczywistym moim wyborem była już osławiona NYX Jumbo Eye Pencil #604 Milk (20 zł/szt.). Pani w perfumerii nie dała mi wyjść tylko z jedną kredką i tak oto skusiłam się jeszcze na dwa błyszczyki Essence XXXL Shine Lipgloss #019 Nude Candy i #022 Nude Kiss (7 zł/szt.).


NYX Jumbo Eye Pencil #604 Milk


Essence XXXL Shine Lipgloss U góry: #019 Nude Candy i Na dole: #022 Nude Kiss
Później jeszcze tego samego dnia spacerkiem wpadłam do Inglota po niebieski tusz dla mojej koleżanki no i oczywiście Pani zachwalała nowość czyli Inglot Brow Shaping Pencil #62 (23 zł/szt.).


Inglot Brow Shaping Pencil #62
Akurat robiłam zamówienie z Marizy dla moich klientek więc do koszyka dołożyłam także parę kosmetyków dla siebie w fajnych cenach. Zestaw Mariza Matujący podkład Oil free + Mariza Konturówka do oczu #Ecru za 11,90 zł i Mariza Selective Kredka do ust Be Chic! #Makowa Czerwień tylko 6,90 zł/szt.


Mariza Matujący podkład Oil free


Mariza Konturówka do oczu #Ecru
Mariza Selective Kredka do ust Be Chic! #Makowa Czerwień
Miałam już wcześniej próbkę Mariza Selective Matująca Baza pod makijaż (28 zł/szt.) i bardzo mi się spodobała więc kupiłam pełnowymiarowe opakowanie. A do lakieru Mariza Selective Be Chic! #Szmaragdowy (13 zł/szt.) już śliniłam się jak tylko pierwszy raz go zobaczyłam także musiał być mój!


Mariza Selective Matująca Baza pod makijaż

Mariza Selective Be Chic! #Szmaragdowy
Na koniec zakupy Rossmanowe. Od 27.09 Do 10.10 są fajne promocje na kosmetyki Maybelline, Bourjois czy Manhattan



Pobiegłam oczywiście po Maybelline Cień do oczu Color Tattoo 24h #Pernament taupe, ale oczywiście szafa świeciła pustkami. Dlatego też wzięłam na pocieszenie Maybelline Cień do oczu Color Tattoo 24h #Endless purple (w promocji 14,40 zł/szt.) i Maybelline Eyestudio Lasting Drama Gel Eyeliner 24H #01 Intense Black (w promocji 20 zł/szt.).


Maybelline Cień do oczu Color Tattoo 24h #Endless purple

Maybelline Eyestudio Lasting Drama Gel Eyeliner 24H #01 Intense Black
A, że w Rossku jakoś nie bywam zbyt często wzięłam ze sobą do koszyka jeszcze: Lovely Matte Top Coat (7,19 zł/szt.), dwa lakiery Wibo Express Growth New Trend #169 i #174 (5,19 zł/szt.).


Lovely Matte Top Coat

Wibo Express Growth New Trend, z prawej: #169 i z lewej: #174
Troszeczku mnie poniosło, ale spokojnie to są zakupy z całego września, a nie raptem z jednego dnia. Później znów będę pościć ;P

A Wy popełniłyście ostatnio jakieś fajne zakupy kosmetyczne?! Pochwalcie się w komentarzach… 😉

Testuję Kosmetyki ORIFLAME: Amazonia Body Cream, HairX Advanced Growth Reviver Conditioner, Pure Skin Shine Control Cream, Oriflame Beauty Smoky Collection Smoky Green

Witajcie :o)

W tej notce zapraszam Was moje Kochane na recenzję już ostatnich kosmetyków Oriflame gigantycznej paczki, którą dostałam do testów (do zobaczenia TUTAJ). 

Produktów było aż 13! Dlatego też piszę notki 3 – 4 kosmetykach na raz, żeby notki nie były zbyt przydługie i monotonne. Jeśli chcecie poczytać moje opinie o wszystkich dotychczasowych kosmetykach Oriflame zapraszam do lektury:

Testuję Kosmetyki ORIFLAME: Oriflame Beauty Colour Pro Eye Shadow Trio, Optimals Matte Touch™ Face Blotting Tissues, Milk & Honey Gold Nourishing Hand & Body Cream, Very Me Nail Graffiti Top Coat

Testuję Kosmetyki ORIFLAME: Tender Care Chocolate Protecting Balm, Swedish Spa Purifying Face Mask, Very Me Double Trouble

Testuję Kosmetyki ORIFLAME: Oriflame Beauty Crystal Base & Top Coat, Feet Up Soothing Foot Cream, Oriflame Beauty Wonder Lash Waterproof Mascara, Oriflame Beauty Studio Artist Concealer

Testuję Kosmetyki ORIFLAME: Optimals Skin Energy Eye Cream, Eternal Gloss, Pure Nature Organic Aloe Vera & Arnica Lip Balm, Cocktails & the City Fashion Addict Body Lotion, Optifresh Fluoride Toothpaste Cavity Protection

Makijaż: Potrójne cienie do powiek Oriflame Beauty Smoky Collection Smoky Green


W tej notce będzie o:
  • Pure Skin Shine Control Cream Krem matujący Pure Skin Shine Control
  • HairX Advanced Growth Reviver Conditioner Wzmacniająca odżywka do słabych włosów HairX
  • Amazonia Body Cream Krem do ciała Amazonia 
  • Oriflame Beauty Smoky Collection Eye Shadow Trio Potrójne cienie do powiek Oriflame Beauty Smoky Collection w kolorze Smoky Green 
Zacznę od kremu, w którym się zakochałam. Mam tutaj na myśli Pure Skin Shine Control Cream. Już dawno czegoś takiego szukałam. Kremów matujących na rynku jest chyba setki… każda marka ma jakiś. Testowała już kilka i każdy z nich albo tak strasznie matowił twarz, że niemiłosiernie ściągał całą twarz, efekt matowienia polegał na wysuszaniu skóry, a nie na nawilżaniu, wszystkie dość wolno się wchłaniały i nie zawsze współpracowały z nałożonym na nie podkładem. Pure Skin Shine Control Cream jest pozbawiony wszystkich tych WAD! 

Efekt matowienia jest genialny. Bardzo łatwo go zauważyć gdy nałożymy go na błyszczącą się buzię. Nakładasz i buzia od razu jest matowa, sucha i gładka. Nie trzeba czekać aż się wchłonie i zadziała. Ten krem robi to za pstryknięciem palcami. Matuje, ale przy tym jest bardzo komfortowy w noszeniu. Skóra na twarzy nie jest ściągnięta czy przesuszona ani też nie reaguje nadmierną produkcją sebum. Efekt matu i nawilżenia na raz? Z tym kremem to możliwe! Świetnie współgra z różnymi podkładami: nie rolują się, nie zmieniają koloru czy konsystencji. Dla mnie osobiście idealny krem na dzień. Tego efektu właśnie oczekuję. Efekt utrzymuję się mniej więcej 8 – 10 godzin. Jeśli chodzi o inne jego właściwości jak zmniejszenie porów czy zapobieganie powstawaniu wyprysków to powiem szczerze, że minimalne efekty są, ale głównym jego atutem jest MAT, MAT i jeszcze raz MAT!
Tubeczka jest dość mała i poręczna, ma 50 ml kosmetyku. Krem w swojej konsystencji jest dość tępy w nakładaniu, ale nie jest to jego wadą. Jedyne co mi osobiście przeszkadza to zapach. Dość dziwaczny zapach (mi się kojarzy Z zapachem palonego wosku na cmentarzu – sorry za skojarzenia), który naprawdę może przeszkadzać, ale to tylko jedyny jego mankament. Posiadaczki skóry mieszanej – powinnyście go spróbować!


Niestety kolejne produkty to totalne niewypały. Zacznę od najgorszego: Wzmacniająca odżywka do słabych włosów HairX. To jest mały, piankowy koszmarek. Jest to odżywka, która ma pomagać odbudować witalność i siłę włosów. Dzięki niej włosy mają wyglądać na grubsze i mocniejsze, dodawać objętości i połysku bez zbędnego obciążania włosów. Wierzcie mi większego badziewia dawno nie używałam. 
Po nałożeniu odżywki na mokre włosy, jak zaleca producent, na głowie robią się stronki, wszystko jest klejące, oklapnięte, matowe i włosy wyglądają jak tydzień nie myte, sztywne. Coś okropnego! Co z tego, że może i efekt wzmocnienia jest, ale włosy wyglądają tragicznie po użyciu. Równie dobrze mogłabym rozbić sobie jajko na głowie i próbować wysuszyć włosy – efekt ten sam.  Naprawdę przestrzegam przed nią!!!
Amazonia Body Cream sam w sobie może nie jest taki zły. Ot taki kremik do wszystkiego. Bardzo lekka, budyniowa konsystencja dzięki, której szybko się wchłania.  Duża pojemność 200 ml. Całkiem fajnie nawilża i już. Nie jest czymś złym, ale też nie zachwycił mnie, bo takich kremów na rynku jest na pęczki. Najbardziej nie podoba mi się zapach, który podobno ma „pobudzać i zachwycać zmysły”. Tak naprawdę mnie odrzuca. Jest to mieszanka roślinnych zapachów (jak świeżo skoszona trwa), ogórka i wody. Nie jestem pewna czy tak pachnie Amazonia?! :/

Na sam koniec Potrójne cienie do powiek Oriflame Beauty Smoky Collection Smoky Green. Tak naprawdę już je zrecenzowałam, bo zamalowała nimi makijaż więc jeśli chcecie zobaczyć je w akcji i przeczytać moją opinię o nich to zapraszam TUTAJ.

Mam do Was pytanie: czy podoba Wam się cała idea takich notek z recenzjami kosmetyków Oriflame? Czy są dla Was przydatne? Proszę o szczerą opinię w komentarzach 🙂

W razie jakichkolwiek pytań o Oriflame lub zapisania się do szeregów Ori w grupie iGO zapraszam na stronę Agi (KLIK).

Makijaż: Potrójne cienie do powiek Oriflame Beauty Smoky Collection Smoky Green

Witajcie :o)

W paczce do testów z Oriflame (KLIK) znalazła się maleńka, potrójna paletka cieni: Oriflame Beauty Smoky Collection Eye Shadow. Jednym, najlepszym testem dla cieni jest oczywiście…. MAKIJAŻ! Po prostu coś zmalujmy, a wszystko będzie jasne! 😉



W cenie 30 zł dostajemy maleńką paletkę z trzema odcieniami o gramaturze 3 g. Moja trafiła się w kolorze Smoky Green (jest jeszcze wersja czarna i brązowa). W sumie ucieszyłam się, że nie są to standardowe kolory… 



Oriflame opisuje, że paletka jest „specjalnie” stworzona do wykreowania tzw. DYMKA! Cienie są o wykończeniu satynowym z lekkim, złotym błyskiem – szczególnie kolor środkowy. Cień pierwszy z palety to rozbielony cielaczek, drugi to średnia zieleń zaś trzeci to mieszanka brązu z khaki. 

Cienie w swojej konsystencji są bardzo „napakowane” powietrzem więc niemiłosiernie się osypują i pylą! To jest pierwsza ich dość duża wada. Jeśli chcecie coś zmalować tą paletką zacznijcie od oczu, a później nakładajcie podkład. 

Niestety same w sobie mają średnią pigmentację (patrz fotka ze swatchami na ręku – tam nie ma bazy). Przy rozcieraniu na ich nieszczęście jeszcze odrobinę tracą na intensywności. 



Aby je wydobyć nałożyłam na powiekę czarną bazę (Maybelline Color Tattoo 24H #60 Timeless Black). Cały makijaż zmalowałam wszystkim trzema kolorami. Kolor zielony nałożyłam na całą powiekę – ten kolor spisał się najlepiej. Zewnętrzny kącik i załamanie powieki podkreśliłam najciemniejszym cieniem – niestety tu najbardziej się zawiodłam. Cienie całkiem fajnie się rozdymiają choć trzeba namachać się pędzelkiem, ale nie można uzyskać fajnego, mocnego, ciemnego efektu. Miałam ochotę sięgnąć po czerń… niestety dokładanie kolejnych warstw ciemnego cienia nic nie daje, nie intensyfikuje go. Najjaśniejszy cień jest dość pudrowy i zbiera się nieestetycznie w zmarszczkach. Kolory nie łączą się ze sobą zbyt płynnie i łatwo. Pędzelek do blendowania to niezbędnik do tej paletki. Zapomnijcie o jakimkolwiek efekcie dymka tym „czymś” dołączonym do paletki zwanym pacynką.



Osobiście jestem rozczarowana! Nie polecam… to grozi wyłącznie pozbyciem się 30 zł z portfela. 

Osypywanie się, średnia pigmentacja i brak efektu „wow” na oku dla mnie dyskwalifikuję tą paletkę od razu. W tej cenie można mieć coś znacznie lepszego. Może mam zbyt wygórowane oczekiwania, ale same oceńcie…. 


W razie jakichkolwiek pytań o Oriflame lub zapisania się do szeregów Ori w grupie iGO zapraszam na stronę Agi (KLIK).