Paleta która zalega u mnie od roku | What’s Up Beauty DRAGON EYE

Witajcie

Paleta z którą od samego początku mam „Love & Hate Relationship”:

What’s Up Beauty DRAGON EYE

What’s Up Beauty DRAGON EYE kupiłam początkiem 2024 roku jak wpadłam po uszy w świat indie brand. Wtedy marka What’s Up Beauty nie miała w sumie zbyt dużej ilości opinii i recenzji. Złapałam się na haczyk, że wszystko co „indie” musi być w końcu dobre….

DRAGON EYE przemówiła do mnie swoją historią kolorystyczną. Połączenia fioletu, zieleni, zielonkawego złota… to musi się udać!

Marka What’s Up Beauty jest z USA, ale co ciekawe sama paleta jest „Made in Italy” co wskazywałoby na wysokiej jakości formulacje. Koszt to 200 zł za 12 odcieni 10.3 g = 0.85 g na cień. Dodatkowo paleta jest magnetyczna więc mamy możliwość wyjmowania cieni co też generuje koszt. Obiektywnie przeliczając tą paletę na jeden odcień wychodzi dosyć kosztownie, bo w jednej wyprasce nie dostajemy nawet 1 g produktu. Na tle innych marek indie globalnie wychodzi jednak drożej.

Dobrze! Jest drożej, ale czy przekłada się to na jakość? Jak wyżej wspomniałam cienie są produkcji włoskiej co pozwala myśleć, że są to jedne z najlepszych formuł na rynku (z włoskich labów wychodzą np Natasha Denona czy Nabla).

Zacznę od tej lepszej strony: błysków! Mamy tu aż 7 odcieni multichromów i duochromów na przeważnie ciemniejszej, ale kolorowej bazie upakowane iskierkami. Pod palcem są w odczuciu „silikonowe” i właśnie tak należy je aplikować, pędzla się prawie nie imają. Dają efekt migoczących drobinek aniżeli metalicznego błysku co odzwierciedla tą droższą formułę.

Niestety tą gorszą stroną są: maty! Mają cieniutką konsystencję dlatego, aby zbudować kolor trzeba je stopniowo nadbudowywać warstwami. To generuje kolejny problem: plamy! Co dziwniejsze potrafią powstawać randomowo… tzn. w poniedziałek makijaż wychodzi perfekcyjny, a już w środę jest plamiście mimo użycia tej samej bazy. Właśnie dlatego mam taki „Love & Hate Relationship” z tą paletą, bo nie mam pewności, że makijaż będzie powtarzalny i odtwarzalny. Raz blend wychodzi obłędny, a następnym razem wychodzi dosłownie błoto na powiece.

Od roku bije się z myślami czy zostawić ją w swojej kolekcji (ze względu na błyski) czy jednak puścić ją dalej, bo nie mam do niej 100% pewności. Raz zachwyca a raz rozczarowuje.

POZDRAWIAM

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *