Witajcie
Czasami kupuję paletę tylko dlatego, że mi się podoba… my guilty pleasure.

Takim moim guilty pleasure jest marka Colourpop. Jest dużo, kolorowo i pięknie opakowane. Jednak jakościowo to taka masóweczka: jest ok, spełnia jakoś tam swoją funkcję, dla mało wymagających.
Mimo, że wiem czym jest Colourpop, już kilka razy sama się o tym przekonałam, wpadam w pułapkę… po prostu mi się podoba! Jestem jak dziecko w sklepie z cukierkami: wiem, że nie powinnam, a jednak!
Tak właśnie spodobała mi się historia kolorystyczna palety z kolekcji Frosty The Snowman. To jest paleta z końca 2024 roku więc nie jest już dostępna w sprzedaży. Dorwałam ją na Vinted z drugiej ręki. Podobno nie używana tylko jeden cień był potłuczony w trakcie dostawy. Naprawiłam.

Kolorystyka to po prostu mroźna kraina dlatego obok „klasycznych” błysków znajdziemy także brokaty, które mają imitować migoczący w słońcu śnieg. Tu muszę przyznać, że im się to udało…
Błysk Colourpop nigdy nie powalał na kolana, to są przeważnie „klasyczne” metaliki/perły. W tej palecie level błysku został nieco podniesiony co mnie zadowala. Nie jest to nadal poziom błysku, który wyrywa z kapci, ale przyjemnie iskrzy.

Całościowo jest to bardzo przyjemna paleta i jakościowo ząbek wyżej niż to co przeważnie prezentuje Colourpop. Jednak dla fanów palet to nie jest żaden must have co najwyżej zachcianka jeśli podoba Wam się historia kolorystyczna. Oczywiście nie ma podjazdu w żadnym wypadku do takich „zimowych” palet jak: Cosmic Brushes WINTER WONDERLAND, Ensley Reign Lands of Enchantment czy Gourmande Girls Cosmetics Frozen Kiss… ale potencjał ma!

Dajcie znać w komentarzach jak Wy zapatrujecie się na takie kosmetyczne guilty pleasure? Czasami kupujecie coś tylko dlatego, że Wam się podoba?
POZDRAWIAM



